czwartek, 28 lutego 2013

Demo maa natsu wa kirai kana.

Konbanwa, Yoru desu. 

   Trzeci dzień w domu, jutro też zostaję. Zrobiłam dzisiaj 29 babeczek bananowo-czekoladowych, odkurzyłam, umyłam podłogę i meble, spotkałam się z Tobą - czyli nie próżnowałam.

   3/4 piosenek Vocaloidów przypomina mi wakacje i czas spędzony z Midori. Miło było. No i poznałam Ciebie c: Bardzo fajne wakacje. 

   Nee, Midori... Pamiętasz, jak próbowałyśmy wspiąć się na stóg siana (?) podczas naszej pieszej wycieczki? :3 Fajna wycieczka. Ludzie wracali z dożynek. Wzium wzium.

   Jutro zabiegany dzień. O 9 zabiorą mi trochę krwi, bo być może znowu anemia. Potem posprzątać kuchnię. Fryzjer, żeby podciąć mi grzywkę, bo zbyt długa jest. Później pod liceum po Ciebie, następnie Rossman w celu zakupu podkładu (jeżeli go nie będzie, to kogoś zabiję). Pewnie potem latanie za egzotycznymi przyprawami, Jogurt przyniesie kabel, może uda się podłączyć xboxa no i babeczkowa uczyta. I ciepło będzie całą noc. Ciepło, ciepło. Lubię ciepło. Twoje najbardziej.

   Ładnie śpiewasz.

G-Dragon!
   Tęsknię za japońskimi dramami. No i przydałoby się zacząć oglądać jakieś koreańskie. Nie ma czasu, nie ma czasu.

   No i ostatni etap z polskiego bodajże 18 marca. Niedługo, mało czasu na przygotowania. I presja. Raczej mi się nie uda, nie potrafię mówić. Trudno, zobaczymy.

   Ciałabym perukę. I contact lens. Bardzo. I cosplay Tajwanu z Hetalii. Ładna postać. Wybrałabym się w wakacje na konwent do Wrocławia. Ciekawie mogłoby być. Dużo mang, dużo gadżetów, duuużo słodyczy.

   BARDZO ładnie śpiewasz. 

   Czysty pokój taki dziwny. Obco się w nim czuję. Ciekawe, czy uda mi się dzisiaj łatwo zasnąć. mam nadzieję, że tak.

   Nie pamiętam, co robiłam parę minut temu, czasami mnie to irytuje. A czasami mam to gdzieś

   Tak, czy inaczej, czekam na jutro. Drżę z podniecenia. Chcę Cię dotknąć, zobaczyć. Bo Skype to tylko namiastka.

Black Hanekawa


Me ni utsuru mono dake o
Shinjiru koto shika dekinai


poniedziałek, 25 lutego 2013

Mam czerwone oczy doświadczalnych królików.

Yoru. Rururururu.

   Dlaczego masz taką smutną minkę?  I smutne oczki. Za to jakie ładne. I jakie zapłakane.

   Śpiewasz sobie i grasz, a ja słucham. Lubię słuchać. Masz taki piękny głos. Z lekką chrypką. I głęboki, wibrujący. Wpadający w pamięć. 

   Jak ma mam wytrzymać do piątku bez Twojego zapachu? Dotyku? Twoich dużych dłoni i słodkich usteczek? Nie mam pojęcia. Skype to taka namiastka Ciebie. Widzę Cię, słyszę, ale nie mogę dotknąć. Nie mogę przytulić.

   A w szkole, jak to w szkole, nudno. Fajna chemia. A po chemii do domu, bo złe samopoczucie. Czeka mnie ostatni etap konkursu polonistycznego. Ten etap, gdzie muszę mówić. Nie lubię mówić. O wiele bardziej wolę pisać, łatwiej można skupić myśli. Można cofnąć słowa i nie wyjść na idiotę, wystarczy jeden ruch ręki, jedno skreślenie. A kiedy mówię, nie ma takiej opcji. A wielka szkoda.

   Chciałabym coś zrobić, jest nudno. Moje ambicje gdzieś wyparowały, a może tak naprawdę nigdy ich nie było? Robię tylko to, co sprawia mi przyjemność, smutne. Uczę się japońskiego. To bardzo ładny język. Iie, daijobu. Daijobu.  Desu. Nee... Nee.

   Słyszę Twój oddech. Już zawsze chcę go słyszeć. Oddychaj więcej. 

   Witkacy. Ja cem pana Witkacego. Tęsknię za nim. Powinnam chyba wybrać się do biblioteki. I ponownie przeczytać biografię Virginii Woolf. Przyjemna lektura, ale nie powiem, dosyć opasła.

   Dlaczego ubrałeś czapkę? Ładnie Ci bez niej :c Chociaż i w niej jesteś piękny. Jak zawsze piękny. I nawet nie śmiej mówić, że nie. Najpiękniejszy człowiek na świecie. Mogłabym patrzeć a Ciebie godzinami.

   Weekend był całkiem miły. Lekki. Niczym jedwab muskający palce. To był bardzo ulotny weekend. Ale piękny, bo z Tobą. Wszystko, co związane z Tobą jest piękne.

   Tymczasem kończę. Pytasz się, co piszę. Piszę o Tobie. Bo o niczym innym chyba już nie potrafię. Zajmujesz mi bardzo dużo miejsca, w głowie i serduszku, wiesz?




Kitto kawarazu aishiteru.


Oyasumi nasai.


  

piątek, 22 lutego 2013

Miętowa maść i niekruszące się ciasto.

Tutaj znowu Yoru.

   Dzisiaj był ładny dzień :3 W szkole byłam zbyt zaspana, żeby teraz coś pamiętać. Chyba się nudziłam, cóż. Nauka nadal mi nie wchodzi.

   Po szkole humor od razu lvl up, bo przyszedłeś :3 Sól to biała śmierć. Ale ja ją tam lubię. Nomnomnom sól. Niezdrowo.

   Później dużo czasu na dworze i zmarzłam :cc Chora Yoru-chan. Smuteczek. Ale więcej czasu z Tobą, zawsze coś. Takie dzikie akcje co tydzień. O rany rany. Życie na krawędzi.

   Kaszlu kaszlu, smarku smarku. Łóżeczko ciepłe, kołderka pachnie Tobą. Było mi ciepło, teraz niekoniecznie. Gdzie Twoje 36,6? Brakuje mi tej liczby wtulonej w moje ciało.

   Lis jest cwany a cwany to Polak. A Polak znaczy obywatel.

   Mój stolik ma swoją grawitację, wszystko z niego spada. Nawet szklanki :c I żelki, które nie są takie złe.


Już jedenasta w nocy, może mnie odwiedzisz?

 Nie zaparzyłam herbaty, przepraszam.



  

czwartek, 21 lutego 2013

Tenki ga ii.


Kon-ban-wa, minna! Yorururururururu. Ru.

   Siedzę leżę w domciu. W łóżeczku. Wącham poduszkę, która już nie pachnie Tobą. Za każdym razem i tak mam nadzieję, że poczuję zapach. Smutno.

Amneeeesia!
   Tak bardzo nienawidzę kłamców. Oszustów. Dlaczego mi to robisz? Jak możesz? Przecież tak Cię kocham. Tak bardzo chcę, żeby to było czyste uczucie, nieskażone niczym. Ani złymi wspomnieniami, ani zawodami. Płaczem, cierpieniem. Uspokajaniem się. 

   Miało być dzisiaj bez kłótni. Chyba się nie udało. Chociaż, ja się nie kłóciłam. Po prostu płakałam i smutałam. I serce tak bardzo boli. Zarówno te fizyczne, jak i mentalne.

   Wszem i wobec ogłaszam, że nienawidzę Cię, mój tani Aka Rokudenashi. Jaka szkoda, że tego nie przeczytasz. Ale chyba o tym wiesz, prawda? Rurururururu. Szkoda, że nie mam archiwum z tobą. Pośmiałabym się.

   Powiem Ci coś.

   Zimno mi. Siedzę pod kołderką, ale nie przestaję się trząść. Poszedłeś się kąpać. Długo Cię nie ma. Więc piszę tą notkę. Pisu pisu pisu pisu.

   Wiem, że masz mi za złe, że nie potrafię Ci wybaczyć. Ale to jest w kij ciężkie, wiesz? Staram się. Powiedziałeś, że powinnam się starać bardziej. W takim razie okej. Będę.

Nienawidzę, kiedy jesteś zły. Albo smutny. NIE-NA-WI-DZĘ.

   I, kochanie, jesteś pierwszym, który wniósł coś pozytywnego do mojego życia. PIERWSZYM. I nawet nie śmiej mówić inaczej. Bo jak możesz? Ranisz mnie tym. Czytałeś te notki. Powinieneś wiedzieć. Powinieneś widzieć. Czuć.

   Czuję niechęć, wybacz mi. Nie potrafię. Boli mnie serce. Tak bardzo nie lubię kłamców. Ale tak Cię kocham. Tak bardzo. Nigdy, przenigdy nie przestanę. Skarbeńku. Misiu. Frasobliwy kartofelku.

Nyuu.

A teraz znowu płaczesz. A ja taka bezradna wciąż.